Pluszzzzz, mój znienawidzony poliestrowy pluszzzz. Jest wszędzie aktualnie jego pyłek... Cóż zrobić, skoro jest taki milusi.
Uszyłam po bardzo długiej przerwie związanej z przeprowadzką i długim brakiem weny.
Są aktualnie cztery poduszki. Piąta w głowie. W moich ukochanych, prostych szarościach. Nie chciałam żadnych akcentów kolorystycznych, nie wiem więc co mnie tknęło na czerwony akcent, chyba brakuje w moim życiu "kopa".
Jeleń, bombka, wieniec, śnieżynki (słabo widoczne z powodu braku umiejętności radzenia sobie z aparatem ), każda poduszka jest inna, ale nawiązuje kolorystycznie do reszty.
Dwie jednak są ciut inne. Wypełniłam je granulatem styropianowym. Boskie odkrycie Asi, dla której to szyłam poduszek trzy sztuki. W zasadzie to nie poduszki a wory! Świetnie się profilują pod karkiem, czy kręgosłupem. Dla siebie też uszyłam taki wór, oglądanie telewizji już nie jest takie samo. Z uwagi na kiepskie, niskie oparcie w kanapie, głowa zawsze gdzieś zwisała, niekoniecznie wygodnie i zdrowo. Teraz siedzi się jak na tronie, po pięciu latach męki. Gdzie ja wcześniej miałam głowę? Asiu gdzie byłaś wcześniej ze swoimi pomysłami?!
Tył poduszek obszyty bawełnianym płótnem w gwiazdki. Nawet zamek się wpasował idealnie, który nota bene sto lat temu za-nabyłam drogą kupna, gdzieś w hurtowni na wyprzedaży. No i wypustka biała, jestem od nich uzależniona!
Miłego dnia wszystkim!